niedziela, 23 marca 2014

Rozdział 4

Po moje rzeczy ?! Po co ?! Dlaczego ?! Przecież..mam szkołę. I tak z nim nigdzie nie pójdę. Patrzyłam się za okno na znane mi widoki. Byliśmy już na mojej dzielnicy, Te wille z wielkim ogrodem...złote fontanny. Ład i porządek.Gdzie, nie gdzie szły panie lub panowie ubrani w drogie ciuchy.Zielone trawniki były równo ostrzyżone, lampy świeciły jasno i przejrzyście. Stanęliśmy naprzeciw mojego domu. Był on ogromnie duży miał ...z 4 piętra. Dach pokryty był brązową, najdroższą blachówką jaką można było spotkać na rynku. Ściny natomiast pokryte były bielą. Duże szklane drzwi prowadziły do wnętrza domu. Podjazd wykonany był perfekcyjnie z kostki brukowej. Na środku tworząc podjazd pod dom stała fontanna ze złota przedstawiająca mitologiczną postać. Nie czekając dłużej nacisnęłam klamkę, ale nie zrobiła tego czego oczekiwałam. Harry wysiadł z samochodu i skierował się w moją stronę.
-Wysiadaj, Kochanie.-powiedział brunet zignorowałam go, obrałam na cel dom i ruszyłam w jego kierunku.-Ej, Lottie !-złapał mnie za nadgarstek i obrócił w swoją stronę.
-Czego ?-burknęłam nie patrząc na niego.
-Po pierwsze nie tym tonem,a po drogie..-swoją dużą dłonią wziął mój podbródek i skierował go tak, abym patrzyła na niego.-..będę tu czekał, weź najpotrzebniejsze rzeczy, Kotku.-wyrwałam się i monotonnym krokiem ruszyłam w stronę domu. Czułam jego palący wzrok na mojej osobie. Weszłam na werandę i zadzwoniłam dzwonkiem. Dlaczego? Otóż moja matka i ojciec nie chcą, abym posiadała klucze sądzą, iż od otwierania i zamykania są ludzie. Otworzyła mi Fizzy ze swym uśmiechem. Weszłam do środka i zaczęłam ściągać buty.
-Panienko, wreszcie Panienka jest. Rodzice się martwili.-zamknęła drzwi i popatrzyła na mnie.-Czekają w salonie.-dała i odeszła do kuchni. Ruszyłam w stronę salonu. Był on ogromnie duży i przejrzysty. Na środku stał stolik przy którym siedziała mama. Była ona szczupła, brunetką o niebieskich oczach. Obok szklanego stolika stała jasna, skórzana kanapa. Na przeciwko niej ścianę ozdabiał telewizor plazmowy,a pod nim szafka, w której zamieszczone były jakieś papiery...Duże,szklane okna dawały światło dla pomieszczenia. Pokój ten posiadał również barek z winami i regał z wieloma starymi książkami. Ojciec siedział na fotelu obok kanapy, czytając gazetę.
-Szukaliście mnie..-podparłam cicho. Dwie pary oczu spojrzały na mnie.
-Och..-westchnęła matka i wróciła do czynności, w której jej przerwałam. Ojciec natomiast odłożył gazetę i wstał z miejsca.
-Wreszcie znalazłaś swój dom, Charlotte.-odezwał się donośny głos ojca.
-Tak Ojcze, przepraszam zasiedziałam się u Alex. To się więcej nie powtórzy.-mój cichy głos odbił się echem po salonie.
-Oczywiście, że się więcej nie powtórzy.-prychnął
-Jak to ?-spytałam  zdezorientowana.
-Do dzisiaj masz slaban !-krzyknął.-Na wychodzenie z domu, laptopa, kartę, telefon.
-Co ?!-krzyknęłam. To wszystko przez Harry'ego !- Telefonu mi nie zabierzesz sama go sobie kupiłam! I przepraszam, że jestem taką córką która was zawsze słucha ! Już nigdy nią nie będę ! Długo znosiłam Wasze wybory ! Ale Koniec !-wykrzyczałam mu to prosto w twarz. Nie minęła chwila, kiedy jego ręka spotkała się z moim policzkiem. On mnie uderzył...
Mój własny ojciec...
Uderzył mnie...
-Jeżeli tak ci u nas źle to żegnam...-powiedział przez zaciśnięte zęby.
-Tak ?-zadrwiłam.
-Tak.-spojrzał na mnie gniewnym spojrzeniem.
-Ok.- przytaknęłam głową.- Mamo..-spojrzała na mnie, nieświadoma co przed chwilą się stało.- Do widzenia.- po tych słowach pobiegłam na górę. Otworzyłam drzwi od pokoju i wyciągnęłam spod łóżka walizkę. Wpakowałam do niej wszystkie ciuchy i co napotkało moje ręce... . Wreszcie zapięłam suwak od torby i zeszłam z nią na dół. Mama czekała przy wejściu do salonu, płakała...
-Proszę Cię, nie idź zostań.-po jej policzkach spływały łzy.
-Nie mamo, to wybór ojca  Jeżeli on tak uważa to...nic na to nie poradzę. -po tych słowach. Starsza kobieta osunęła się po ścianie i zaczęła płakać jeszcze gorzej. Nie mogłam tego znieść, ale cóż.... Zakładając swoje buty, ktoś zadzwonił do drzwi. Fizzy podbiegła i otworzyła je.
-Dzień Dobry..czy może zastałem Lottie ?-spytał...Harry ? Moje oczy powędrowały w stronę osoby, która wymówiła moje imię. Sprzątaczka otworzyła szerzej drzwi. -Idziesz ?
-Emm....-odwróciłam się do matki. Serce mi rozrywało kiedy patrzyłam na nią.- Do widzenia Matko. -wzięłam walizkę do ręki, wyszłam z domu nie zważając na Harry'ego, Matkę, Fizzy...Wyszłam z posiadłości i skierowałam się na lewo w stronę przystanku. Po kilku krokach marszu usłyszałam jak  ktoś biegnie za mną. Nie przejmując się tym dalej szłam. Harry podbiegł obok mnie i złapał za nadgarstek. Odwróciłam się do niego, Włosy zaczesane miał na bok, oczy biły perfekcją.
-Gdzie idziesz, Skarbie ?-spytał jakby nic się nie stało. Wzruszyłam ramionami i chciałam odwrócić się, aby iść na przystanek autobusowy.-Chodź. pociągnął mnie.-jęknęłam zirytowana.
-Ale..autobus zaraz będzie.- powiedziałam.
-Ughhh...zostaw ten pieprzony autobus i chodź !-warknął, poszliśmy w milczeniu do jego samochodu. Odpalił silnik i ruszyliśmy...gdzieś.
-Gdzie jedziemy ?-spytałam kiedy wyjechaliśmy z miasta. Przestraszyłam się, a na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka.
-Zobaczysz.-odpowiedział patrząc na drogę.
-Powiedz mi.-zażądałam.
-Ugh...Nie ! Już niedługo będziemy na miejscu.- przewrócił oczami-Powiesz mi dlaczego...tamta kobieta w twoim domu...
-To była moja mama...-przerwałam mu.
-Więc dlaczego twoja mama płakała ?-spojrzał na mnie.
-Bo....emm...Nie chcę o tym mówić.-jakoś widok za oknem stał się bardzo ciekawy, a szczególnie jak pokryty jest czarną mgłą, czyli nocą.
- Powiedziałaś ,,Do widzenia, Matko.'', dlaczego ?-dalej dążył do celu, a mnie irytowały jego pytania.
-Dobra, powiem ci !-przeczesałam włosy z frustracji.-Przez ciebie ojciec wyrzucił mnie z domu.
-Dlaczego przeze mnie ?-ustaliśmy na czerwonym świetle, a brunet spojrzał swoimi zielonymi oczami na mnie.
-Bo nie odwiozłeś mnie od razu do domu.- mruknęłam,niechętna do konwersacji z nim.
 -Ehh...Przepraszam. Ale swoje błędy trzeba naprawiać, więc na jakiś czas zostaniesz u mnie.-powiedział, zapaliło się zielone światło więc ruszyliśmy.
-Co ?! Nie !- powiedziałam za szybko, zbyt szybko.
-Ale czy ja cię pytałem o zdanie ?-zapytał, pokręciłam przecząco głową.- No własnie, Skarbie. A teraz problemy w kąt...chodź się wyluzować.-samochód stanął w ciemnym lesie. Gdzie my jesteśmy do cholery ?!-Z tyłu masz ciuchy, załóż je. Będę czekał przed autem- wysiadł zatrzaskując drzwi. Wzięłam do ręki ''ciuchy'' Były to obcisłe, czarne leginsy i...jego biały  T-shirt ? Ughh...założyłam to i wyszłam z pojazdu.
-Już jestem.-wyszeptałam. Hazz zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu.
-Pięknie Ci w moim ciuchach, Kochanie.-wyszeptał. Złapał mnie za dłoń- Teraz idziemy na imprezę, Nie odzywaj się do nikogo, masz cały czas pilnować się mnie, rozumiesz ?-spojrzał swoim zimnym wzrokiem, przytaknęłam na znak, że rozumiem. Po ciągnął mnie w stronę gęstego, ciemnego lasu.

                                                       *czytasz,skomentuj*

P-R-Z-E-P-R-A-S-Z-A-M ! Przepraszam ! Nie byłam w stanie napisać kolejnego rozdziału (czyli 4) problemy..rodzinne, naprawdę. Najpierw mój 1 brat w szpitalu, teraz drugi. ...Ale cóż znalazłam chwilę dla Was na napisanie tego oto rozdziału....Mi się ogólnie NIE podoba, bo pisałam go na szybko. A jak dla was ? Czy Lottie, wróci do domu ? ....Czekajcie na ciąg dalszy...Ale jak zauważyliście lub nie..pojawił się nowy sablon z którego jestem dumna ! Pokochałam go, *-* a Wy ? Wszystko opisujcie w komentarzach.
Diana xx







piątek, 7 marca 2014

Rozdział 3


Harry's POV :
Lottie zasnęła w moim objęciu. To było słodkie.
-Dobra chłopaki ja spadam.-spojrzałem na każdego po kolei.
-Okey.-przytaknęli. Wstałem ostrożnie, wziąłem blondynkę na ręce. Wymruczała coś niezrozumianego jej głowa oparła się o mój tors.
-Styles nie zapomnij o jurze.-zawołał Tomlinson.
-Tak,tak..-wywróciłem oczami i ruszyłem w kierunku mojego auta. Szybkim krokiem doszedłem do samochodu. Otworzyłem drzwi pasażera i wgramoliłem śpiącą Lottie. Jej blond pasma spływały kaskadami każdy w inną stronę. Zapiąłem jej pas bezpieczeństwa i zamknąłem drzwi pozostawiając ją w środku. Truchtem obiegłem przód czarnego auta. Po chwili zapinałem mój pas bezpieczeństwa. Spojrzałem na moją towarzyszkę-spała. Odpaliłem samochód i ruszyłem w stronę mojego domu.

*****

Jesteśmy. Nie dość bezpieczne osiedle na którym mieszałem było częściowo nieoświetlone. Wysiadłem i skierowałem się do drzwi pasażera po Śpiącą Królewnę. Wyjąłem ją ostrożnie i ruszyłem do piętrowego domu. Dach był ciemno brązowy, a ściany pokryte drewnem. Nie była to jakaś willa z basenem czy pięcioma piętrami.
Światła były pogaszone,czyli wszyscy śpią. Tak,tak...mieszkam z mamą i 4 braci, była też z nami Gemma-moja siostra- ale wyprowadziła się mając 19 lat. Wyjąłem klucze z kieszeni czarnych jeansów i otworzyłem duże, drewniane drzwi. Razem z  Lottie na rękach poszedłem do mojego pokoju. Wszedłem po schodkach prowadzących na górę, potem do końca korytarza. Otworzyłem drzwi, w pokoju panowały egipskie ciemności. Odszukałem włącznik światła, zapaliło się. Pokój był koloru brązowego. Na przeciwko drzwi znajdowało się okno. Obok niego duże, stare łóżko. Po mojej prawej stronie stał stolik przykryty stertą ciuchów.
 Nie patrząc na nic położyłem dziewczynę na łóżko. Zdjąłem jej buty i przykryłem ją kołdrą. Popatrzyłem na moją zdobycz. Jej włosy były porozrzucane po całej poduszce. Poruszyła się i bardziej okryła. Ocknąłem się i zdjąłem moje czarne jeansy rzucając je na podłogę. Czarna bluzka okrywająca moje ciało także znalazła się tam po kilku chwilach. W samych bokserkach wskoczyłem do łóżka. Położyłem moją dłoń na jej tali i przysunąłem ją bliżej mnie. Teraz mogłem wąchać jej piękny zapach. Pocałowałem ją w czoło.
-Jesteś i będziesz moja, Kochanie.-wyszeptałem i zamknąłem oczy.

Lottie's POV

Obudziły mnie wrzaski. Otworzyłam oczy i gwałtownie usiadłam na łóżku. Gdzie ja jestem, do cholery ?! Moje paczydła skanowały pokój w którym przebywałam. Nic tu nie było, tylko śmieci i pełno brudnych ciuchów. Wstałam z łóżka i spojrzałam na siebie byłam ubrana w to samo co wczoraj tylko moje stopy były pozbawione butów. Nagle ktoś otworzył drzwi. Tym ktosiem był..Harry !
-Hej. Przepraszam, że tak głośno, ale nie da ich się uciszyć....-Harry niezręcznie  podrapał się po karku. Miał na sobie czarne jeansy i czarną koszulę.
-Gdzie ja jestem ?!-wrzasnęłam. Brunet zamknął drzwi i podszedł do mnie.
-Spokojnie jesteśmy u mnie.-powiedział.
-Co ?!-krzyknęłam, zaczęłam iść w stronę drzwi. Poczułam jak zaciska swoją dłoń na moim nadgarstku.
-Poczekaj, zejdziemy na dół. Zjesz coś i zrobimy co będziesz chciała.- jego spokojny ton głosu był bardzo uspokajający dla mojego umysły.
-Ale..ja..ja chcę do domu.-zaczęłam płakać jak małe dziecko.
-Dobrze, ale najpierw pójdziesz się ogarnąć i zjesz coś.-wziął moją twarz w swoje duże dłonie.-Okey ?-przytaknęłam.-Chodź zaprowadzę cię do łazienki.- wyszliśmy.-To tu jest ta łazienka.-uśmiechnął się i wskazał na pomieszczenie naprzeciwko nas.-Jest tam wszystko co będzie ci potrzebne.-
Weszłam do małej łazienki. W oczy do razu rzucił się brodzik, który pomieściłby jedną, dwie osoby. Zdjęłam brudne ciuchy i weszłam pod prysznic. Ciepła woda spływała po całym moim ciele. Czułam się tak jakby problemy, które mnie otaczały spływały z wodą. Po kilku chwilach wyszłam zakręcając kurek. Na umywalce leżały już dresy i za duża bluzka-podejrzewam Harry'ego. Pachniała nim. Założyłam to i zabrałam się za suszenie włosów. Przerwało mi pukanie do drzwi.
-Tak ?-wyłączyłam suszarkę.
-To ja. Chciałem się upewnić czy żyjesz.-krzyknął Harry.
-Tak, zaraz wychodzę.-odkrzyknęłam układając włosy.
-Czekam.-wyszłam, a brunet stał oparty o swoje drzwi pokojowe.-Chodź na dół, zjesz coś.- przytaknęłam. Ruszył w stronę schodów, podążyłam za nim jak za mamą. Z pomieszczenia zwane kuchnią dobiegły krzyki męskich głosów.
-Ej ! Spokój tu !- wydarł się Harry. W kuchni było 4 chłopców i 1 kobieta. W pomieszczeniu odminował beż. Kolory odzwierciedlały pomieszczenie kolorem jasno brązowym. Kuchnia i zlew wyglądały na bardzo zużyte. Lodówka stała naprzeciwko mnie. Okno natomiast wpuszczało do domu promienie słoneczne. Nie było tu tak jak u nas w domu, diamenty, szafki pozłacane złotem. Tu było tak jak w każdej normalnej rodzinie. Było to ciepło, którego ja nie miałam.
Nastolatkowie siedzieli przy stole i zapewne jedli śniadanie. Każdy z chłopców miał ciemne, a zarazem kręcone włosy. Dwóch z nich miało kasztanowe oczy, a reszta szmaragdowe. Wszyscy byli miej więcej w moim wieku. Kobieta stała przy kuchence coś gotując. Miała długie brąz włosy, jej oczy miały kolor zielony. Była ubrana w zwykły szary dres.
-Hazz wreszcie jesteś.-odezwał się jeden z chłopaków.
-Tak...Znowu z jakąś dziewczyną.-odezwał się następny. Wszystkie pary oczu spojrzały na mnie. Na moje policzki od razu wkradł się rumieniec.
-Odwalcie się.-burknął Harry.
-Harry uspokój się i wy chłopcy też.-rzekła kobieta.-Jestem Ann mama Harry'ego.-uśmiechnęła się.
-Lottie.-także odpowiedziałam uśmiechem.
-Chłopcy manier was w domu nie nauczyli ? Raz, dwa przywitać się z dziewczyną.-popędzała ich Ann. Wszyscy czterej ruszyli w moją stronę.
-Jestem Matty.-uśmiechnął się pierwszy z nich. Był cholernie podobny do Harry'ego.
-Ja..James.-burknął drugi.
-A ja Max !-uśmiechnął się, podszedł i mocno mnie przytulił.
-Ej Max dosyć ! Udusisz ją...-bąknął Hazz. Max ostrożnie odsunął się i spojrzał mi w oczy.
-Jest okey.-uśmiechnęłam się słabo. Naprawdę nic mi nie było Harry przesadza.
-Więc ja nazywam się Paul.- podszedł i uścisnął moją dłoń. Wydawał się być z tej całej piątki najstarszy.
-Wszystkich już znasz. Więc chodź coś zjedź i jedziemy.-zawołał Harry. Podeszłam niezręcznie do stołu, a Max odstąpił mi swojego miejsca.
-Dziękuje.-uśmiechnęłam się i zajęłam miejsce. Hazz podał mi jajecznicę.
Bawiłam się nią może z 15 minut. Kuchnia stawała się coraz bardziej pusta. Został tylko Harry i ja. Brunet usiadł naprzeciwko mnie przy stole i patrzył.
-Zjedź to.- przemówił po chwili.
-Nie chcę.-odsunęłam talerz z grymasem.
-Proszę Cię, zjedź to.-jego głos był szorstki. Pokręciłam przecząco głową.-Masz to zjeść, bo jak nie...
-Bo jak nie to co ?-wstałam z krzesła. Usłyszałam jak drzwi trzasnęły oznaczając, że w domu zostałam tylko ja i on.
-Bo jak nie to pożałujesz.- również wstał.-Usiądź i jedź to.
-Nie.-założyłam ręce na piersiach.
-Masz kurwa to zjeść.-talerz nie leżał już na stole, ale na podłodze w milionie kawałków. Przestraszyłam się go.
-Teraz tego nie zjem.- zadrwiłam.
-Pożałujesz tego co zrobiłaś.-wycedził przez zęby. Podszedł do mnie i złapał mnie za nadgarstek.-Pożałujesz.-powtórzył słowa, szepcząc mi do ucha.
-Niby jak ?-byłam twarda zewnątrz, ale wewnątrz uciekałam jak najdalej od niego.
-Zobaczysz.-jego chytry uśmiech pojawił się na pięknej twarzy bruneta.-Ubieraj się-oderwał się i jak gdyby nigdy nic poszedł do korytarza. Poszłam za nim, zakładał swoje brudne, czarne trampki.
-Mam mokre ciuchy.-wywrócił oczami.
-Kurtkę i buty też ?-zadrwił.
-Nie ?-odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Założyłam buty i kurtkę tak jak kazał Pan Styles. Wyszłam nie czekając na niego. Słońce chowało się za chmurami, jak to w Londynie. Harry odłączył do mnie kiedy znalazłam się naprzeciwko jego samochodu. Otworzył mi drzwi i kazał wejść do środka. Usadowiłam się na skórzanym siedzeniu. Harry przeszedł wolnym krokiem samochód, więc miałam czas na przyjrzeniu się mu. Miał na sobie czarne rurki i czarną bluzkę na krótki rękaw. To wszystko zdobiła czarna skórzana kurtka. Otworzył drzwi i zajął miejsce kierowcy. Kiedy już odpalił silnik spytałam.
-Tak w ogóle to gdzie jedziemy ?-spojrzałam na niego ukradkiem.
-Do ciebie.-znowu ten jego chytry uśmiech wstąpił na jego twarz.
-Po co ?!-mało co nie wyskoczyłam z siedzenia gdy dowiedziałam się gdzie jedziemy.
-Po twoje rzeczy, Kochanie.- spojrzał mi w oczy i ruszył w znanym mi kierunku.

                                                 *Czytasz, komentujesz*

Notatka: przepraszam, iż tak długo nie dodawałam rozdziału, ale...mam kłopoty jak każdy ;)
Jak Wam podoba się nawy rozdział ? Jutro ma pojawić się mój wymarzony szablon :) Więc będzie to jakoś wyglądało XD 
Mi..nie za bardzo, mam do was pytanie : Jak myślicie dlaczego Harry pojechał do domu Lottie po jej rzeczy ? ;p Czekam na Wasze odpowiedzi w komentarzach. Obserwujcie Lottie i Harry'ego na tt :
Lottie : @lottie_danger ; Harry : @Harry_Dange 
To chyba na tyle...czekam na komentarze. Krytykujcie, oceniajcie, każda ocena się dla mnie liczy :) 
Do następnego Diana ;p



środa, 19 lutego 2014

Follow !

Hej to znowu ja :)
Niestety znowu bez rozdziału ;/
Ale..powinien się niedługo pojawić.
Ale mam dla Was coś też ciekawego.
Mamy konta Lottie i Harry'ego !
Oto one :
Lottie :
@lottie_danger
Harry:
@Harry_Dange 
Mam nadzieje, że dacie im follow ♥
Dziękuję :* ♥
Diana ^^

poniedziałek, 17 lutego 2014

Informacja :)

Hejoo ma kilka spraw organizacyjnych :)
1.Rozdziały będą dodawane co tydzień 
oczywiście informowanych będę informować :D
2. Zgłosiła się do mnie wspaniała osoba 
@DemiMyQueen69
która postanowiła założyć TT Lottie 
za co jej bardzoo dziękuję ♥
Oto konto Lottie :
@lottie_danger
Liczę na wasze Follow ♥ 
3.Czy jest jakaś osoba która byłaby chętna założyć TT Harry'ego ?
Jeśli tak to piszcie na dm :
@MamFazeNaHazze9
4.Jeszcze jedno :)
Muszę wspomnieć o Wspaniałej Osobie zwanej na tt :
@niemampojeciayh
Ta dziewczyna napisała mi tyle wspaniałych rzeczy, że aż chce się pisać dalej ♥
Dziękuję również za Wasze komentarze to naprawdę mnie motywuje ♥
5.Po prawej stronie -----> 
Jest ankieta, proszę wypełniajcie ją.
To chyba na tyle.
Na nn rozdział czekajcie 
piątek/sobota
Jeśli będzie 10 komentarzy :D
To na tyle ...♥
Diana xx

niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział 2

Weszłam do domu, przywitał mnie piękny zapach z kuchni.
-Dzień dobry Fizzy.- przywitałam naszą ''służącą''. Była wysoka, miała zielone oczy i długie brąz włosy.
-Dzień dobry Kochanie.- uśmiechnęła się miło. Zawsze taka była miła i uśmiechnięta.-Alex przyszła  pół godziny temu i czeka na Ciebie w pokoju.
-Och..dziękuję.- uśmiechnęłam się i poszłam do mojego pokoju. Otworzyłam drewniane drzwi, zastałam Alex siedzącą na łóżku.
-Hej, Lottie.- wstała i uściskała mnie.-Jak tam w nowej szkole ?-spytała siadając na łóżko. Moja przyjaciółka była także z bogatej rodziny. Jej ojciec miał liczne banki w całej Anglii.
-Hej, jak na pierwszy raz to...może być.- usiadłam na przeciwko niej.
-Poznałaś już kogoś ?-jej  brązowe oczy zabłyszczały.
-Tak i to nie było miłe spotkanie.-powiedziałam spokojnie. Od razu przypomniał mi się Harry i ten jego uśmieszek.
-To był on,prawda ?-przytaknęłam.-Opowiadaj. Kto to jest ? Jak wygląda ?- od razu zadawała mi mnóstwo pytań. Taka już była.
-Jest wysoki ma brązowe włosy i zielone jak szmaragdy oczy. Jego ręce pokryte są tatuażami,a w dolnej wardze ma kolczyk.- zaczęłam. Moja koleżanka tylko słuchała z zachwytem.
-Jak się nazywa ?- jej uśmiech nie znikał z twarzy, a oczy błyszczały się cały czas.
-Harry..Harry Styles.- wyszeptałam, a jej mina zrzedła.
-Ten Styles ?!- zdziwiła się, potaknęłam głową.- O mój boże...-wyszeptała. Już na jej twarzy nie gościł uśmiech, ale za to strach.
 -Tak...i mam z nim iść na imprezę.-powiedziałam ze smutkiem.
-Ty..Co ?- wyglądała na zdziwioną.-Ty zgodziłaś się pójść z nim na imprezę ?!
-Ja się nie zgodziłam tylko on mnie zmusił.-rzekłam.
-Wpakowałaś się w niezłe gówno, które nazywa się Harry.-westchnęła.
-Wiem.-powiedziałam krótko. Usłyszałam charakterystyczny dźwięk przychodzącej wiadomości. Nieznany.

Zamarłam. Szybko odpisałam na jego wiadomość. 
-Kto to ?- zwróciła się Alex. 
-Harry.-powiedziałam powoli.
-Co ?! Skąd on ma twój numer ?!-wyrwała mi telefon z ręki.  Znowu przyszedł sms. Po przeczytaniu Alex oczy gdyby było to możliwe to wyskoczyłyby z orbit. Wyrwałam jej telefon i sama zamarłam.

Nie odpisałam. Zostały mi jeszcze 2 godziny. 
-Alex nie chcę z nim iść.-zaczęłam płakać.
-Kochana nie martw się. Wszystko będzie dobrze.- przytuliła mnie.
-Nie chcę.-dalej narzekałam.
-Dobra nie płacz. Chodź pomogę Ci się uszykować.- oderwałam się od niej. Zaciągnęła mnie siłą do garderoby. Wyszukałam niebieskie jeansy, koszule w czerwoną kratę i czarne trampki. Wyszłam, brunetka czekała przy drzwiach. 
-Ślicznie wyglądasz.-uśmiechnęła się.-Ale ja już muszę lecieć. Wiesz jak to w prywaciarzu.-zaśmiała się. Tak Alex chodziła to prywatnego liceum. Zaśmiałam się wraz z nią.
-Okey leć.- uśmiechnęłam się.
-Jak coś by się działało to pisz.- powiedziała zatroskanym głosem.
-Jasne.-po ty słowach drzwi zamknęły się, a ja zostałam sama z moimi myślami. Jeśli coś on mi zrobi ? Porwie, zgwałci...co gorsza naćpa i zabije. Wstrząsnęłam się na samą myśl. Popatrzyłam na zegarek. 19.30. Zostało mi pół godziny. Chciałam tu zostać jak najdłużej. Usiadłam przy lusterku i poprawiłam mojego koka. Znowu ostałam sms'a. 
Powolnym krokiem odeszłam od lusterka i podeszłam do okna. Tylko latarnie oświetlały ciemne ulice. Zobaczyłam go na podjeździe mojego domu. Stał oparty o swojego czarnego Range Rovera. Zabrałam torbę z podłogi i wyszłam z pokoju. W połowie drogi do drzwi zatrzymał mnie ojciec. Siedział w salonie przed laptopem. Jak zawsze.
-Charlotte Black wybierasz się gdzieś ?-zapytał swoim surowym głosem. 
-Tak..do..dom Alex..-jąkałam się.
-Do Alex w środku dnia o tej porze ?-zdziwił się.
-Musimy...przygotować...się na ..jutro.-wyjaśniłam mu.
-Och..dobrze ale wracaj wcześnie.-swoimi oczyma wrócił na ekran laptopa.
-Oczywiście ojcze.-odpowiedziałam i wyszłam. Harry ruszył w moim kierunku. Stałam jak poparzona na werandzie.
-Witaj, Piękna.-pocałował mnie w policzek. Na ten gest odsunęłam się. A on zaśmiał się.-Chodź.-złapał mnie za dłoń i prowadził w kierunku samochodu.-Wsiadaj.-otworzył drzwi, zrobiłam to co kazał. Zatrzasnął drzwi i obszedł samochód. Miałam trochę czasu na przyjrzeniu się mu. Miał czarne rurki i czarna bluzkę na krótki rękaw. Włosy były zaczesane do góry. Wsiadł i odpalił samochód. Ruszyliśmy w stronę centrum. Spojrzałam przez okno i podziwiałam widoki. Droga mijała niemiłosiernie długo. Razem z nim w jednym samochodzie...Poczułam jego dłoń na moim udzie, wstrząsnęłam się. Zabrał ją i zaśmiał się jak zawsze. Wyjechaliśmy z Londynu. Gdzie my jedziemy ? Zgwałci cie i zabije.-moja podświadomość ciągle to powtarzała. Może i miała rację ? Nie wiem. 
-Już jesteśmy.-odezwał się jego mocny głos. Nacisnęłam za klamkę i wyszłam z auta. Rozejrzałam się dookoła. Ciemny las, przed nami wąska ścieżka prowadząca w głąb przygnębiającego lasku.- Nie bój się.-obok mnie staną mój towarzysz. Nic nie mówiłam. Pociągnął mnie za dłoń.-Chodź.
-Nie ja tam nie idę.-sprzeciwiłam się. 
-Chodź. Jeśli jesteś ze mną nic Ci nie grozi, Skarbie.-wziął moją małą dłoń w swoją wielką i pociągną w stronę lasku. Uległam, ale trzęsłam się ze strachu. Szliśmy w tym ciemnym lesie bardzo długo. Doszliśmy na niewielką polankę na środku paliło się ognisko. Wokół niego siedzieli jacyś ludzie. Było mi zimno. Podeszliśmy do grupki ludzi byli to sami chłopcy. Było ich pięciu. Każdy w ręku trzymał piwo. Harry usiadł obok blondyna, a ja stałam zmarznięta.
-Chodź, Skarbie.-odezwał się Harry. Usiadłam pomiędzy nim, a bardzo ładnym blondynem. Brunet okrył mnie bluzą, która leżała na trawie.-Cieplej ?-spytał opiekuńczo. Przytaknęłam.
 -Jaką laskę znowu przyciągnąłeś Styles ?-zakpił nieznany mi brunet. 
-Przestań Tomlinson.-wziął łyk piwa, które trzymał w ręce.
-Nazywam się Luke.- odezwał się blondyn obok mnie. Miał tak jak Harry kolczyk w dolnej wardze. 
-Lottie.-uśmiechnęłam się. Był miły. 
-Kochanie to jest Louis.-wskazał na bruneta z piwem w ręku.-To Niall.-blondyn z kolczykiem w brwi.-Zayn.-chłopak o ciemnej skórze i długiej czarnej grzywce postawionej do góry.-Liam.-brunet, który spojrzał na mnie swoimi mrocznymi oczami.-A Luke to już znasz.-spojrzał na blondyna  siedzącego koło mnie.
-Tak. Miło mi was poznać jestem Lottie.-uśmiechnęłam się do każdego.
-Chcesz coś dopicia ?-spytał mnie Zayn.
-Nie dziękuję.-podziękowałam.
-Jesteś śliczna Lottie.-odezwał się Luke.
-Dziękuję.-na mojej twarzy pojawiły się lekkie rumieńce.-Jesteś z Londynu ?
-Nie z Australii, ale od roku mieszkam w Londynie.-uśmiechnął się i wziął łyk piwa.
-Ach...Dlaczego się przeprowadziłeś ?-spojrzałam na niego z ciekawością.
-Sprawy rodzinne..-zamyślił się.-Tata niestety ma taką pracę...
-Przykro mi..-ścisnęłam jego rękę.
-Ee..Luke odczep się od Lottie.-naszą rozmowę przerwał nam Harry.
-Ja tylko z nią rozmawiałem.-odsunął się ode mnie. Zrobiło mi się przykro. Odwróciłam wzrok od wszystkich i patrzyłam w ognisko. Czasami spoglądałam na Luke, ale on w ogóle na mnie nie spojrzał. Bał się Harry'ego ? Nie wiem. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Śnił mi się on brunet o zielonych oczach i  blondyn o niebieskich oczach. 
*Czytasz, komentujesz*
Hejoo ♥ Dziękuję za komentarze pod ostatnim rozdziałem. To wiele dla mnie znaczy.
Jak wam podoba się nowy rozdział ?
Mam nadzieję, że bardzoo :) 
Kilka spraw organizacyjnych:
1.Szablon pojawi się niedługo.
2.Czy chciałby ktoś założyć TT bohaterów ?
Wiem, że dopiero zaczynam, ale warto spróbować.
Jeśli nie wypali to po prostu zawiesimy je.
 Chcesz?
Pisz do mnie na DM na TT który znajdziesz w zakładce Kontakt.
Dzisiaj stawiam wymagania.... :) 
10 komentarzy-3 rozdział  
Diana xx
























sobota, 15 lutego 2014

Rozdział 1

-Kochanie wstawaj !- usłyszałam krzyki z dołu. Otworzyłam moje niebieskie oczy i spojrzałam na zegarek 7.30. Słońce świeciło dosyć mocno jak na 1 września. Zwlekając się z łóżka udałam się do garderoby. Wygrzebałam czarne rurki, białą zwiewną koszulę i czarne trampki. Ubrana podeszłam do toaletki, dobrałam czarny wisiorek i uczesałam niechlujnego koka. Zbiegając po chodach znowu usłyszałam krzyk mamy.
-Lottie, kochanie pospiesz się.- weszłam do kuchni. Mama siedziała popijając w filiżance kawę.
-Hej mamo, gdzie tata ?- spytałam siadając za stół. Wzięłam do ręki przygotowaną już dla mnie herbatę.
-Pojechał już do pracy.-och..tak, jak mogłam zapomnieć. Tak, tak mój tata jest architektem, nie interesuje mnie to. Wiem tyle, że tylko siedzi dniami i nocami w pracy.
-Och..-kończyłam pić swoją herbatę.-Ja już lecę- wstałam od stołu i skierowałam się do dużych, mosiężnych drzwi. Po drodze wzięłam torbę i szarą apaszkę. Spojrzałam na zegarek w telefonie. 8.45. Cholera ! Już jestem spóźniona. Szybko odpaliłam mój samochód i wyjechałam z podjazdu domu Black'ów. Jechałam do nowej szkoły. Publicznej. Prywatną miałam już dość, ciągi Ci sami ludzie, markowe ciuchy, buty torebki. Nie chcę być taka. Po 20 minutach byłam już na parkingu szkolnym. Wysiadłam z auta i skierowałam się w stronę szkoły. Przekroczyłam pierwsze progi szkoły, spojrzałam na kartkę, którą trzymałam w ręce. Sala numer 25. Skierowałam się do odpowiedniej sali. Zapukałam i weszłam
-Przepraszam za spóźnienie.-odezwałam się cicho.
-Panno Black pierwsze zajęcia i jeszcze Panna się spóźnia ?-oburzyła się pyzata wychowawczyni.
-Przepraszam.-wyszeptałam i rozejrzałam się po klasie. Jest wolne miejsce na końcu klasy. Udałam się w tamtym kierunku. Czułam na sobie oczy wszystkich uczniów. Usiadłam cicho i czekałam.
-Witam was na początku roku szkolnego. Nazywam się Barbara Johnson i będę waszym wychowawcą. Mam nadzieję, że będziecie lepiej pracować, niż w tamtym roku.-przywitała nas gruba, mała  pani Johnson.-Mamy nową uczennicę.-spojrzała na mnie, jak i cała klasa. Moje policzki pokryły lekkie rumieńce. Nie lubiłam być w centrum uwagi.- Przedstawisz się nam?
-Nazywam się Charlotte Black, ale wolę jak ludzie mówią mi Lottie. Mam 19 lat..-zamyśliłam się.- I to chyba na tyle.
-Dziękujemy, mam nadzieję że uczniowie polubią cię z wzajemnością.-uśmiechnęła się pyzata.
Dzwonek.
Wszyscy wybiegli z klasy, a ja zostałam ostatnia. Wyszłam, znowu wyjęłam karteczkę z numerkiem mojej szafki. 152. .... 149, 150, 151...i jest, ale ktoś przy niej stał.
-Przepraszam czy mogłabym ?- powiedziałam cicho i spojrzałam na bruneta.- To moja szafka.- wyjaśniłam.
-Twoja, powiadasz ?- parsknął, przytaknęłam. Przyjrzałam mu się bliżej, miał kolczyk w prawej wardze, a ręce pokryte były tatuażami. Miał zielone oczy i brąz włosy.- Jeśli tak to proszę.-odsunął się od zielonej szafeczki. Od razu podeszłam do niej i zaczęłam wciskać znany mi już kod. Myślałam, że odszedł.- Ale nic za darmo.-poczułam jego chłodny oddech na mojej szyi. Od razu dało się wyczuć papierosy i miętę.
-Co chcesz ?- powiedziałam oschle.
-Jak masz na imię ?-odwrócił mnie do siebie przodem. Milczałam-Jak masz na imię ?-zacisną swoją rękę na moim nadgarstku.-Pytam jak masz na imię ?!-warknął i mocniej zacisną rękę na moim nadgarstku. W moich oczach pojawiły się łzy. Łzy bólu.
-Lottie.-wyjęczałam, a on od razu puścił moją obolałą rękę.
-Było tak od razu, Lottie.- uśmiechnął się chytrze.- A co taka piękna dziewczyna tu robi ? Nigdy wcześniej Cię tu nie widziałem, Skarbie.- znowu zaczął gadkę. Zignorowałam jego pytanie, odwróciłam się tyłem do niego i grzebałam w szafce.- Co robisz dzisiaj wieczorem ?- powiedział prosto z mostu.
-Będę się uczyć.- odpowiedziałam obojętnie.
-To już nie.- zamknął z trzaskiem moją szafkę.- Idziesz dzisiaj ze mną na imprezę.
-Co ?! Nigdzie z Tobą nie idę.- krzyknęłam.
-Kochanie to ja tutaj mówię czy idziesz czy nie.- zbliżył swoją twarz do mojej- I mówię, że idziesz.-warknął. Zignorowałam go i zaczęłam iść w stronę drzwi wyjściowych.-Lottie, Skarbie !-krzyknął, odwróciłam się.- Zapomniałem się przedstawić. Nazywam się Harry. Harry Styles.- krzyknął, odwrócił się i poszedł w nieznanym mi kierunku. Też wyszłam, ale na parking. Wsiadłam do samochodu i dopiero teraz to sobie uświadomiłam. To był Harry Styles, najniebezpieczniejszy chłopak w Londynie, każdy się go bał. Należał do dobrze znanego gangu w Londynie. Narkotyki, wyścigi, motory, sex, bójki....To jego świat.
Wpakowałam się w niezłe gówno.

                                      *czytasz, komentujesz*


 

Prolog

     Harry  bad boy                               
Charlotte cicha, niewinna dziewczyna 
Co się stanie, kiedy spodoba się Harry'emu ?
Narkotyki, bójki, wyścigi, imprezy....
Więcej dowiesz się czytając..
        Dangerous-Harry Styles 
                 *czytasz, komentujesz*