niedziela, 23 marca 2014

Rozdział 4

Po moje rzeczy ?! Po co ?! Dlaczego ?! Przecież..mam szkołę. I tak z nim nigdzie nie pójdę. Patrzyłam się za okno na znane mi widoki. Byliśmy już na mojej dzielnicy, Te wille z wielkim ogrodem...złote fontanny. Ład i porządek.Gdzie, nie gdzie szły panie lub panowie ubrani w drogie ciuchy.Zielone trawniki były równo ostrzyżone, lampy świeciły jasno i przejrzyście. Stanęliśmy naprzeciw mojego domu. Był on ogromnie duży miał ...z 4 piętra. Dach pokryty był brązową, najdroższą blachówką jaką można było spotkać na rynku. Ściny natomiast pokryte były bielą. Duże szklane drzwi prowadziły do wnętrza domu. Podjazd wykonany był perfekcyjnie z kostki brukowej. Na środku tworząc podjazd pod dom stała fontanna ze złota przedstawiająca mitologiczną postać. Nie czekając dłużej nacisnęłam klamkę, ale nie zrobiła tego czego oczekiwałam. Harry wysiadł z samochodu i skierował się w moją stronę.
-Wysiadaj, Kochanie.-powiedział brunet zignorowałam go, obrałam na cel dom i ruszyłam w jego kierunku.-Ej, Lottie !-złapał mnie za nadgarstek i obrócił w swoją stronę.
-Czego ?-burknęłam nie patrząc na niego.
-Po pierwsze nie tym tonem,a po drogie..-swoją dużą dłonią wziął mój podbródek i skierował go tak, abym patrzyła na niego.-..będę tu czekał, weź najpotrzebniejsze rzeczy, Kotku.-wyrwałam się i monotonnym krokiem ruszyłam w stronę domu. Czułam jego palący wzrok na mojej osobie. Weszłam na werandę i zadzwoniłam dzwonkiem. Dlaczego? Otóż moja matka i ojciec nie chcą, abym posiadała klucze sądzą, iż od otwierania i zamykania są ludzie. Otworzyła mi Fizzy ze swym uśmiechem. Weszłam do środka i zaczęłam ściągać buty.
-Panienko, wreszcie Panienka jest. Rodzice się martwili.-zamknęła drzwi i popatrzyła na mnie.-Czekają w salonie.-dała i odeszła do kuchni. Ruszyłam w stronę salonu. Był on ogromnie duży i przejrzysty. Na środku stał stolik przy którym siedziała mama. Była ona szczupła, brunetką o niebieskich oczach. Obok szklanego stolika stała jasna, skórzana kanapa. Na przeciwko niej ścianę ozdabiał telewizor plazmowy,a pod nim szafka, w której zamieszczone były jakieś papiery...Duże,szklane okna dawały światło dla pomieszczenia. Pokój ten posiadał również barek z winami i regał z wieloma starymi książkami. Ojciec siedział na fotelu obok kanapy, czytając gazetę.
-Szukaliście mnie..-podparłam cicho. Dwie pary oczu spojrzały na mnie.
-Och..-westchnęła matka i wróciła do czynności, w której jej przerwałam. Ojciec natomiast odłożył gazetę i wstał z miejsca.
-Wreszcie znalazłaś swój dom, Charlotte.-odezwał się donośny głos ojca.
-Tak Ojcze, przepraszam zasiedziałam się u Alex. To się więcej nie powtórzy.-mój cichy głos odbił się echem po salonie.
-Oczywiście, że się więcej nie powtórzy.-prychnął
-Jak to ?-spytałam  zdezorientowana.
-Do dzisiaj masz slaban !-krzyknął.-Na wychodzenie z domu, laptopa, kartę, telefon.
-Co ?!-krzyknęłam. To wszystko przez Harry'ego !- Telefonu mi nie zabierzesz sama go sobie kupiłam! I przepraszam, że jestem taką córką która was zawsze słucha ! Już nigdy nią nie będę ! Długo znosiłam Wasze wybory ! Ale Koniec !-wykrzyczałam mu to prosto w twarz. Nie minęła chwila, kiedy jego ręka spotkała się z moim policzkiem. On mnie uderzył...
Mój własny ojciec...
Uderzył mnie...
-Jeżeli tak ci u nas źle to żegnam...-powiedział przez zaciśnięte zęby.
-Tak ?-zadrwiłam.
-Tak.-spojrzał na mnie gniewnym spojrzeniem.
-Ok.- przytaknęłam głową.- Mamo..-spojrzała na mnie, nieświadoma co przed chwilą się stało.- Do widzenia.- po tych słowach pobiegłam na górę. Otworzyłam drzwi od pokoju i wyciągnęłam spod łóżka walizkę. Wpakowałam do niej wszystkie ciuchy i co napotkało moje ręce... . Wreszcie zapięłam suwak od torby i zeszłam z nią na dół. Mama czekała przy wejściu do salonu, płakała...
-Proszę Cię, nie idź zostań.-po jej policzkach spływały łzy.
-Nie mamo, to wybór ojca  Jeżeli on tak uważa to...nic na to nie poradzę. -po tych słowach. Starsza kobieta osunęła się po ścianie i zaczęła płakać jeszcze gorzej. Nie mogłam tego znieść, ale cóż.... Zakładając swoje buty, ktoś zadzwonił do drzwi. Fizzy podbiegła i otworzyła je.
-Dzień Dobry..czy może zastałem Lottie ?-spytał...Harry ? Moje oczy powędrowały w stronę osoby, która wymówiła moje imię. Sprzątaczka otworzyła szerzej drzwi. -Idziesz ?
-Emm....-odwróciłam się do matki. Serce mi rozrywało kiedy patrzyłam na nią.- Do widzenia Matko. -wzięłam walizkę do ręki, wyszłam z domu nie zważając na Harry'ego, Matkę, Fizzy...Wyszłam z posiadłości i skierowałam się na lewo w stronę przystanku. Po kilku krokach marszu usłyszałam jak  ktoś biegnie za mną. Nie przejmując się tym dalej szłam. Harry podbiegł obok mnie i złapał za nadgarstek. Odwróciłam się do niego, Włosy zaczesane miał na bok, oczy biły perfekcją.
-Gdzie idziesz, Skarbie ?-spytał jakby nic się nie stało. Wzruszyłam ramionami i chciałam odwrócić się, aby iść na przystanek autobusowy.-Chodź. pociągnął mnie.-jęknęłam zirytowana.
-Ale..autobus zaraz będzie.- powiedziałam.
-Ughhh...zostaw ten pieprzony autobus i chodź !-warknął, poszliśmy w milczeniu do jego samochodu. Odpalił silnik i ruszyliśmy...gdzieś.
-Gdzie jedziemy ?-spytałam kiedy wyjechaliśmy z miasta. Przestraszyłam się, a na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka.
-Zobaczysz.-odpowiedział patrząc na drogę.
-Powiedz mi.-zażądałam.
-Ugh...Nie ! Już niedługo będziemy na miejscu.- przewrócił oczami-Powiesz mi dlaczego...tamta kobieta w twoim domu...
-To była moja mama...-przerwałam mu.
-Więc dlaczego twoja mama płakała ?-spojrzał na mnie.
-Bo....emm...Nie chcę o tym mówić.-jakoś widok za oknem stał się bardzo ciekawy, a szczególnie jak pokryty jest czarną mgłą, czyli nocą.
- Powiedziałaś ,,Do widzenia, Matko.'', dlaczego ?-dalej dążył do celu, a mnie irytowały jego pytania.
-Dobra, powiem ci !-przeczesałam włosy z frustracji.-Przez ciebie ojciec wyrzucił mnie z domu.
-Dlaczego przeze mnie ?-ustaliśmy na czerwonym świetle, a brunet spojrzał swoimi zielonymi oczami na mnie.
-Bo nie odwiozłeś mnie od razu do domu.- mruknęłam,niechętna do konwersacji z nim.
 -Ehh...Przepraszam. Ale swoje błędy trzeba naprawiać, więc na jakiś czas zostaniesz u mnie.-powiedział, zapaliło się zielone światło więc ruszyliśmy.
-Co ?! Nie !- powiedziałam za szybko, zbyt szybko.
-Ale czy ja cię pytałem o zdanie ?-zapytał, pokręciłam przecząco głową.- No własnie, Skarbie. A teraz problemy w kąt...chodź się wyluzować.-samochód stanął w ciemnym lesie. Gdzie my jesteśmy do cholery ?!-Z tyłu masz ciuchy, załóż je. Będę czekał przed autem- wysiadł zatrzaskując drzwi. Wzięłam do ręki ''ciuchy'' Były to obcisłe, czarne leginsy i...jego biały  T-shirt ? Ughh...założyłam to i wyszłam z pojazdu.
-Już jestem.-wyszeptałam. Hazz zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu.
-Pięknie Ci w moim ciuchach, Kochanie.-wyszeptał. Złapał mnie za dłoń- Teraz idziemy na imprezę, Nie odzywaj się do nikogo, masz cały czas pilnować się mnie, rozumiesz ?-spojrzał swoim zimnym wzrokiem, przytaknęłam na znak, że rozumiem. Po ciągnął mnie w stronę gęstego, ciemnego lasu.

                                                       *czytasz,skomentuj*

P-R-Z-E-P-R-A-S-Z-A-M ! Przepraszam ! Nie byłam w stanie napisać kolejnego rozdziału (czyli 4) problemy..rodzinne, naprawdę. Najpierw mój 1 brat w szpitalu, teraz drugi. ...Ale cóż znalazłam chwilę dla Was na napisanie tego oto rozdziału....Mi się ogólnie NIE podoba, bo pisałam go na szybko. A jak dla was ? Czy Lottie, wróci do domu ? ....Czekajcie na ciąg dalszy...Ale jak zauważyliście lub nie..pojawił się nowy sablon z którego jestem dumna ! Pokochałam go, *-* a Wy ? Wszystko opisujcie w komentarzach.
Diana xx







piątek, 7 marca 2014

Rozdział 3


Harry's POV :
Lottie zasnęła w moim objęciu. To było słodkie.
-Dobra chłopaki ja spadam.-spojrzałem na każdego po kolei.
-Okey.-przytaknęli. Wstałem ostrożnie, wziąłem blondynkę na ręce. Wymruczała coś niezrozumianego jej głowa oparła się o mój tors.
-Styles nie zapomnij o jurze.-zawołał Tomlinson.
-Tak,tak..-wywróciłem oczami i ruszyłem w kierunku mojego auta. Szybkim krokiem doszedłem do samochodu. Otworzyłem drzwi pasażera i wgramoliłem śpiącą Lottie. Jej blond pasma spływały kaskadami każdy w inną stronę. Zapiąłem jej pas bezpieczeństwa i zamknąłem drzwi pozostawiając ją w środku. Truchtem obiegłem przód czarnego auta. Po chwili zapinałem mój pas bezpieczeństwa. Spojrzałem na moją towarzyszkę-spała. Odpaliłem samochód i ruszyłem w stronę mojego domu.

*****

Jesteśmy. Nie dość bezpieczne osiedle na którym mieszałem było częściowo nieoświetlone. Wysiadłem i skierowałem się do drzwi pasażera po Śpiącą Królewnę. Wyjąłem ją ostrożnie i ruszyłem do piętrowego domu. Dach był ciemno brązowy, a ściany pokryte drewnem. Nie była to jakaś willa z basenem czy pięcioma piętrami.
Światła były pogaszone,czyli wszyscy śpią. Tak,tak...mieszkam z mamą i 4 braci, była też z nami Gemma-moja siostra- ale wyprowadziła się mając 19 lat. Wyjąłem klucze z kieszeni czarnych jeansów i otworzyłem duże, drewniane drzwi. Razem z  Lottie na rękach poszedłem do mojego pokoju. Wszedłem po schodkach prowadzących na górę, potem do końca korytarza. Otworzyłem drzwi, w pokoju panowały egipskie ciemności. Odszukałem włącznik światła, zapaliło się. Pokój był koloru brązowego. Na przeciwko drzwi znajdowało się okno. Obok niego duże, stare łóżko. Po mojej prawej stronie stał stolik przykryty stertą ciuchów.
 Nie patrząc na nic położyłem dziewczynę na łóżko. Zdjąłem jej buty i przykryłem ją kołdrą. Popatrzyłem na moją zdobycz. Jej włosy były porozrzucane po całej poduszce. Poruszyła się i bardziej okryła. Ocknąłem się i zdjąłem moje czarne jeansy rzucając je na podłogę. Czarna bluzka okrywająca moje ciało także znalazła się tam po kilku chwilach. W samych bokserkach wskoczyłem do łóżka. Położyłem moją dłoń na jej tali i przysunąłem ją bliżej mnie. Teraz mogłem wąchać jej piękny zapach. Pocałowałem ją w czoło.
-Jesteś i będziesz moja, Kochanie.-wyszeptałem i zamknąłem oczy.

Lottie's POV

Obudziły mnie wrzaski. Otworzyłam oczy i gwałtownie usiadłam na łóżku. Gdzie ja jestem, do cholery ?! Moje paczydła skanowały pokój w którym przebywałam. Nic tu nie było, tylko śmieci i pełno brudnych ciuchów. Wstałam z łóżka i spojrzałam na siebie byłam ubrana w to samo co wczoraj tylko moje stopy były pozbawione butów. Nagle ktoś otworzył drzwi. Tym ktosiem był..Harry !
-Hej. Przepraszam, że tak głośno, ale nie da ich się uciszyć....-Harry niezręcznie  podrapał się po karku. Miał na sobie czarne jeansy i czarną koszulę.
-Gdzie ja jestem ?!-wrzasnęłam. Brunet zamknął drzwi i podszedł do mnie.
-Spokojnie jesteśmy u mnie.-powiedział.
-Co ?!-krzyknęłam, zaczęłam iść w stronę drzwi. Poczułam jak zaciska swoją dłoń na moim nadgarstku.
-Poczekaj, zejdziemy na dół. Zjesz coś i zrobimy co będziesz chciała.- jego spokojny ton głosu był bardzo uspokajający dla mojego umysły.
-Ale..ja..ja chcę do domu.-zaczęłam płakać jak małe dziecko.
-Dobrze, ale najpierw pójdziesz się ogarnąć i zjesz coś.-wziął moją twarz w swoje duże dłonie.-Okey ?-przytaknęłam.-Chodź zaprowadzę cię do łazienki.- wyszliśmy.-To tu jest ta łazienka.-uśmiechnął się i wskazał na pomieszczenie naprzeciwko nas.-Jest tam wszystko co będzie ci potrzebne.-
Weszłam do małej łazienki. W oczy do razu rzucił się brodzik, który pomieściłby jedną, dwie osoby. Zdjęłam brudne ciuchy i weszłam pod prysznic. Ciepła woda spływała po całym moim ciele. Czułam się tak jakby problemy, które mnie otaczały spływały z wodą. Po kilku chwilach wyszłam zakręcając kurek. Na umywalce leżały już dresy i za duża bluzka-podejrzewam Harry'ego. Pachniała nim. Założyłam to i zabrałam się za suszenie włosów. Przerwało mi pukanie do drzwi.
-Tak ?-wyłączyłam suszarkę.
-To ja. Chciałem się upewnić czy żyjesz.-krzyknął Harry.
-Tak, zaraz wychodzę.-odkrzyknęłam układając włosy.
-Czekam.-wyszłam, a brunet stał oparty o swoje drzwi pokojowe.-Chodź na dół, zjesz coś.- przytaknęłam. Ruszył w stronę schodów, podążyłam za nim jak za mamą. Z pomieszczenia zwane kuchnią dobiegły krzyki męskich głosów.
-Ej ! Spokój tu !- wydarł się Harry. W kuchni było 4 chłopców i 1 kobieta. W pomieszczeniu odminował beż. Kolory odzwierciedlały pomieszczenie kolorem jasno brązowym. Kuchnia i zlew wyglądały na bardzo zużyte. Lodówka stała naprzeciwko mnie. Okno natomiast wpuszczało do domu promienie słoneczne. Nie było tu tak jak u nas w domu, diamenty, szafki pozłacane złotem. Tu było tak jak w każdej normalnej rodzinie. Było to ciepło, którego ja nie miałam.
Nastolatkowie siedzieli przy stole i zapewne jedli śniadanie. Każdy z chłopców miał ciemne, a zarazem kręcone włosy. Dwóch z nich miało kasztanowe oczy, a reszta szmaragdowe. Wszyscy byli miej więcej w moim wieku. Kobieta stała przy kuchence coś gotując. Miała długie brąz włosy, jej oczy miały kolor zielony. Była ubrana w zwykły szary dres.
-Hazz wreszcie jesteś.-odezwał się jeden z chłopaków.
-Tak...Znowu z jakąś dziewczyną.-odezwał się następny. Wszystkie pary oczu spojrzały na mnie. Na moje policzki od razu wkradł się rumieniec.
-Odwalcie się.-burknął Harry.
-Harry uspokój się i wy chłopcy też.-rzekła kobieta.-Jestem Ann mama Harry'ego.-uśmiechnęła się.
-Lottie.-także odpowiedziałam uśmiechem.
-Chłopcy manier was w domu nie nauczyli ? Raz, dwa przywitać się z dziewczyną.-popędzała ich Ann. Wszyscy czterej ruszyli w moją stronę.
-Jestem Matty.-uśmiechnął się pierwszy z nich. Był cholernie podobny do Harry'ego.
-Ja..James.-burknął drugi.
-A ja Max !-uśmiechnął się, podszedł i mocno mnie przytulił.
-Ej Max dosyć ! Udusisz ją...-bąknął Hazz. Max ostrożnie odsunął się i spojrzał mi w oczy.
-Jest okey.-uśmiechnęłam się słabo. Naprawdę nic mi nie było Harry przesadza.
-Więc ja nazywam się Paul.- podszedł i uścisnął moją dłoń. Wydawał się być z tej całej piątki najstarszy.
-Wszystkich już znasz. Więc chodź coś zjedź i jedziemy.-zawołał Harry. Podeszłam niezręcznie do stołu, a Max odstąpił mi swojego miejsca.
-Dziękuje.-uśmiechnęłam się i zajęłam miejsce. Hazz podał mi jajecznicę.
Bawiłam się nią może z 15 minut. Kuchnia stawała się coraz bardziej pusta. Został tylko Harry i ja. Brunet usiadł naprzeciwko mnie przy stole i patrzył.
-Zjedź to.- przemówił po chwili.
-Nie chcę.-odsunęłam talerz z grymasem.
-Proszę Cię, zjedź to.-jego głos był szorstki. Pokręciłam przecząco głową.-Masz to zjeść, bo jak nie...
-Bo jak nie to co ?-wstałam z krzesła. Usłyszałam jak drzwi trzasnęły oznaczając, że w domu zostałam tylko ja i on.
-Bo jak nie to pożałujesz.- również wstał.-Usiądź i jedź to.
-Nie.-założyłam ręce na piersiach.
-Masz kurwa to zjeść.-talerz nie leżał już na stole, ale na podłodze w milionie kawałków. Przestraszyłam się go.
-Teraz tego nie zjem.- zadrwiłam.
-Pożałujesz tego co zrobiłaś.-wycedził przez zęby. Podszedł do mnie i złapał mnie za nadgarstek.-Pożałujesz.-powtórzył słowa, szepcząc mi do ucha.
-Niby jak ?-byłam twarda zewnątrz, ale wewnątrz uciekałam jak najdalej od niego.
-Zobaczysz.-jego chytry uśmiech pojawił się na pięknej twarzy bruneta.-Ubieraj się-oderwał się i jak gdyby nigdy nic poszedł do korytarza. Poszłam za nim, zakładał swoje brudne, czarne trampki.
-Mam mokre ciuchy.-wywrócił oczami.
-Kurtkę i buty też ?-zadrwił.
-Nie ?-odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Założyłam buty i kurtkę tak jak kazał Pan Styles. Wyszłam nie czekając na niego. Słońce chowało się za chmurami, jak to w Londynie. Harry odłączył do mnie kiedy znalazłam się naprzeciwko jego samochodu. Otworzył mi drzwi i kazał wejść do środka. Usadowiłam się na skórzanym siedzeniu. Harry przeszedł wolnym krokiem samochód, więc miałam czas na przyjrzeniu się mu. Miał na sobie czarne rurki i czarną bluzkę na krótki rękaw. To wszystko zdobiła czarna skórzana kurtka. Otworzył drzwi i zajął miejsce kierowcy. Kiedy już odpalił silnik spytałam.
-Tak w ogóle to gdzie jedziemy ?-spojrzałam na niego ukradkiem.
-Do ciebie.-znowu ten jego chytry uśmiech wstąpił na jego twarz.
-Po co ?!-mało co nie wyskoczyłam z siedzenia gdy dowiedziałam się gdzie jedziemy.
-Po twoje rzeczy, Kochanie.- spojrzał mi w oczy i ruszył w znanym mi kierunku.

                                                 *Czytasz, komentujesz*

Notatka: przepraszam, iż tak długo nie dodawałam rozdziału, ale...mam kłopoty jak każdy ;)
Jak Wam podoba się nawy rozdział ? Jutro ma pojawić się mój wymarzony szablon :) Więc będzie to jakoś wyglądało XD 
Mi..nie za bardzo, mam do was pytanie : Jak myślicie dlaczego Harry pojechał do domu Lottie po jej rzeczy ? ;p Czekam na Wasze odpowiedzi w komentarzach. Obserwujcie Lottie i Harry'ego na tt :
Lottie : @lottie_danger ; Harry : @Harry_Dange 
To chyba na tyle...czekam na komentarze. Krytykujcie, oceniajcie, każda ocena się dla mnie liczy :) 
Do następnego Diana ;p